Spacery są miłe, ale ...

Jutro będe dzwonić do Bydgoszczy w sprawie wyników Oliwiera. Miał robione posiewy z nosa, gardła i plwociny. Poza tym badania na alergię z krwi i mnóstwo innych badań. Jakieś diabelstwo go męczy. Kaszle jak gruźlik, a przy tym widać, że ma problem z oddychaniem. Nie ma jednak gorączki, jest wesoły i przy dzisiejszej ładnej słonecznej pogodzie, jaka była w Chojnicach wyszliśmy sobie na spacer. Byliśmy tylko chwilę, gdyż mój Jasio 5-latek ma znowu zapalenie ucha i musiał sam zostać w domu.
Spacery wózkiem, czy na nogach, to dla Olisia wielka frajda. Uwielbia być pośród ludzi, zaczepiać, zagadywać, uśmiechac sie do nieznajomych. Mnie osobiście to deneruje, że ma tyle uczuć do innych nieznanych mu ludzi. Wprost mnie to wkurza, kiedy wychodzimy ze sklepu, a Oliś panu sprzedawcy chce dawać buzi. Idziemy do parku, a ten gramoli sie do obcej kobiety na kolana i ją przytula. Pani jest oczywiście wniebowzięta tą czułością. Gorzej ze mną. Jak ja tych momentów nie lubię.
Nie to, żebym była zazdrosna o jego uczucia, ale o tę szybkość uczuć, jakie młody od razu z siebie wyrzuca do obcych. Powinien mieć dystans, jakiś strach przed nieznanym. Wszyscy wkoło są zachwyceni. Słyszę komentarze: "Jaki on odważny, nic się nie boi", "Zuch chłopak". A mnie jest po prostu smutno...

Posted in |

0 komentarze: