Kokaina-z człowieka robi wrak

Zdradliwa biała kreska - znalazłam ciekawy artykuł - może niektórym pomoże się ocknąć

W krótkim czasie potrafi postarzeć serce i mózg człowieka o 40-50 lat. Kokaina, uważana przez niektórych za niegroźny środek zwiększający wydajność i poprawiający nastrój, szybko zmienia się w potężnego wroga.
Mrożący krew w żyłach raport ujawnił właśnie rzeczywistą skalę kokainowej epidemii. Liczba osób zażywających ten narkotyk w Wielkiej Brytanii wzrosła w ciągu ostatniej dekady pięciokrotnie. Co jeszcze bardziej niepokojące, inne badanie wykazało, że wielu stosujących ten narkotyk uważa go za „bezpieczny”. Tymczasem kokaina może wywoływać ataki serca, halucynacje, a nawet przedwczesną demencję.
Ekspert do spraw narkotyków dr Ken Checinski ze Szpitala św. Jerzego w Londynie ujawnia nam prawdziwą cenę wciągania białych kresek.

Kokainowiec - krasnodrzew
źródło obrazka: http://www.gfmer.ch

Dla serca przyjmowanie kokainy oznacza wielki wysiłek - porównywalny do zmęczenia sportowca, który ma za sobą czterogodzinny bieg. Niech nam się jednak nie zdaje, że w ten sposób poprawimy formę naszego naczelnego organu.
- Kokaina stwarza ogromne obciążenie dla serca - wyjaśnia dr Checinski. - Może podnieść tempo jego uderzeń nawet o 100 proc. Jednocześnie jednak powoduje obkurczanie się arterii dostarczających do niego krew. Zasadniczo wymagamy więc od naszego serca większego wysiłku przy zmniejszonym zaopatrzeniu w tlen. Niedawne badanie wykazało, że jedna trzecia młodych mężczyzn przyjętych do jednego z londyńskich szpitali z podejrzeniem zawału serca brała kokainę.
Wzrost ciśnienia krwi spowodowany kokainą sieje spustoszenie w całym organizmie, a największe w mózgu. Mózg narkomana jest tak obciążony, jak gdyby znajdował się 20 m pod wodą. - To obciążenie powoduje, że mózg "dostaje kota" - obrazowo tłumaczy dr Checinski. - Jeśli pęknie wtedy jakieś naczynie, można doznać poważnego krwotoku. Nawet jeśli nie dojdzie do zgonu, mózg może zostać trwale uszkodzony.
U jednego na trzech użytkowników kokaina podnosi ciśnienie krwi. Osiąga poziom jak u atlety po wykonaniu 500 pompek. - Miewamy do czynienia z ludźmi po dwudziestce, u których ciśnienie osiąga poziom, jakiego można się spodziewać po schorowanym sześćdziesięciolatku - mówi dr Checinski.
Ale nawet ci, u których nie dojdzie do wzrostu ciśnienia krwi, mogą mieć poważne problemy. Zdarza się bowiem, że kokaina powoduje gwałtowny spadek ciśnienia krwi, co zwiększa ryzyko omdlenia oraz padaczki. Dr Checinki styka się z coraz większą liczbą chorych cierpiących na wywołaną przez kokainę padaczkę.
Narkotyk może zakłócić pracę tętnic. Te kluczowe szlaki transportowe krwi w naszym organizmie korkują się niczym pokryte kamieniem osadowym rury wodne. - To powoduje ich zwężenie - twierdzi dr Checinski - przez co przypominają naczynia osób 60- albo 70-letnich.
Dwa lata brania kokainy postarzają nasze serce o 40 lat. U niektórych osób narkotyk może pobudzić organizm do zaatakowania samego siebie. Z jakiegoś powodu system odpornościowy zwraca się przeciwko sercu, co prowadzi do jego niewydolności. Uszkodzony w ten sposób organ działa mniej wydajnie, co skutkuje nagromadzaniem się płynów w organizmie.
Zaczynają pojawiać się objawy występujące zwykle u ludzi starszych - takie jak opuchnięte kostki i łydki. Zdarza się też bardziej niebezpieczne zjawisko polegające na zaleganiu płynu w płucach, przez co człowiek wykrztusza krew i plwocinę.
Nawet u osób sięgających po ten narkotyk tylko sporadyczne zdarzają się niebezpiecznie realistyczne halucynacje - ostrzega dr Checicnki. - To nie są psychodeliczne wizje jak po LSD. Są ponure i miażdżąco rzeczywiste. Leczymy ludzi, którzy widzą pod swoją skórą robaki albo utrzymują, że śledzą ich zakapturzone postaci. Niedawno zetknąłem się z 24-latką, która doznała ataku serca po kokainie i zgodnie z ustawą o zdrowiu psychicznym trzeba ją było umieścić w zakładzie psychiatrycznym.
Długotrwałe stosowanie kokainy dosłownie łamie nos. Wciąganie narkotyku nosem przez dłuższy okres niszczy jego tkanki. Nie tylko uszkadza przegrodę nosową, ale także zaburza dopływ krwi do kostnego grzbietu nosa - tłumaczy dr Checinski. Jak dodaje, może to spowodować jego kruszenie się, krzywiąc człowiekowi nos, co wymaga korekty chirurgicznej. Kokaina niszczy także receptory powonienia na czubku nosa – dodaje lekarz. A ponieważ węch ma kluczowe znaczenie dla zmysłu smaku, narkotyk może odebrać człowiekowi całą przyjemność z jedzenia.
Kokaina zużywa związki chemiczne odpowiedzialne za dobre samopoczucie. Dr Checinski ostrzega, że długotrwałe stosowanie kokainy może doprowadzić do niedoboru substancji chemicznych w mózgu odpowiedzialnych za stan zadowolenia.
- Zdarza się, że człowiek nie widzi wyjścia z dołka i w końcu sam odbiera sobie życie - przestrzega. - Niestety samobójstwo jest dość powszechnym skutkiem ubocznym brania kokainy. Biały proszek może także postarzeć mózg o 50 lat, powodując demencję albo nawet schorzenia przypominające chorobę Parkinsona.
- Widziałem wychowującą dzieci kobietę po trzydziestce, która brała kokainę przez ponad dziesięć lat. Już się trzęsła i było to wynikiem stosowania tego narkotyku – twierdzi lekarz.

Źródło: The Sun

Posted in Etykiety: , , |

2 komentarze:

  1. -Longina- Says:

    DZIEŃ DOBRY. PRZECZYTAŁAM BLOGA OLISIA OD DESKI DO DESKI. TO MAŁY, CUDOWNY CHŁOPCZYK. ZOSTAJĘ Z WAMI I DODAJĘ DO ULUBIONYCH LINKÓW.
    radosciismutkidniacodziennego.bloog.pl
    lonia-jedryczka11@wp.pl
    Longina

  2. Anonimowy Says:

    Trafiłem na bloga i artykuł przez przypadek. Mówiąc szczerze, podczas szukania prezentu dla kolegi(profesionalnej deski do wciągania kokainy rodem z gangsterskich filmów;) ). Ciekawy i rzetelny. Stosuję używki te legalne jak i nielegalne, mam o nich jakąś wiedzę popartą doświadczeniem, analizą stanów w jaki one wprowadzają i mola książkowego, który najpierw przeszuka cały internet (a przynajmniej jego polską stronę) w poszukiwaniu informacji na temat substancji, zanim wpadnie na pomysł sprawdzenia jak działa (wbrew obiegowym opiniom, nie wszyscy z nas coś sobie wstrzykują, albo robią Bóg wie co żeby zdobyć kolejną działkę. Większość z nas pracuje, ma dzieci, studiuje, prowadzi swoje domy, firmy. :) Nie używam kokainy regularnie (raptem 2 razy, z dłuższym odstępem czasu), ale już po pierwszym "wężu" człowiek czuje się jak Bóg(w sensie, że jest w stanie wszystko osiągnąć, jest niepokonany). Ogarnia nas euforia, błogostan, jest się bardziej komunikatywnym, przyśpieszają procesy mózgowe (nie wpływa na sposób myślenia przy stosowaniu nieregularnym takie jak inne narkotyki stymulujące np.: amfetamina czy osiedlowy mefedron), pewność siebie, wzratsa motywacja i często wyłania niegłupie idee i pomysły na zmianę życia(warto zapisywać, żeby rano o tym pamiętać) ;) Dodatkowo nie wpływa znacząco na sen i łaknienie, przez co nie traci się wagi tak szybko i organizm ma czas odpocząć. Ale jednak... Ma bardzo duży potencjał do uzależnienia. Już po pierwszej przyjętej dawce stwierdziłem, że super sprawa i chce więcej przyjąć jej tamtego wieczoru.Rano nie czułem się źle, myślałem o niej, ale szybko wyrzuciłem ją z głowy bez żadnego problemu, ale czuję, że gdybym nie podszedł do tego z odpowiednim założeniem i wiedzą to sięgnąłbym po następnego grama o wiele szybciej niż to sobie zaplanowałem (byłem świadomy, że może wystąpić ochota na więcej już po pierwszym zażyciu, mała, ale jednak).Bardzo szybko rośnie tolerancja na tą substancje. Przy regularnym stosowaniu każda dawka "robi nas" coraz słabiej do tego stopnia, że wciągnięcie po jakimś nawet całej porcji(1g) praktycznie na raz nie robi już na nas i na naszym organiźnie większego wrażenia, a wciąganie kokainy staje się taką czynnością jak zapalenie papierosa do kawy po śniadanku. Po jakimś czasie powiedzenie koledze "ziomek, chyba przesadzasz z tym koksem, odpocznij, daj się zregenerować organizmowi" może skończyć się bardzo poważną kłótnią. Osoba uzależniona, nawet nie zauważa kiedy "białe złoto" zaczyna wypełniać całe życie i bardzo drażni ją pomysł odstawienia... Osoby słabe psychiczne, mające skłonności do uzależnień mogą mieć problem z odmówieniem sobie kupna kolejnych porcji. Kokaina jest narkotykiem, a nie genialnym i naturalnym środkiem na wszystko i tak trzeba ją traktować. W mniejszych dawkach była i jest stosowana jako lek. Nie zaszkodzi spróbować czy zażyć rekreacyjnie "od święta"(nawet stypę zamieni w całkiem niezłą imprezę), tylko zawsze musimy pamiętać z czym mamy doczynienia, jakie mogą być konsekwencje oraz dłuższych przerwach. Pamiętajmy, że jak chcemy się bawić to bezpiecznie i przez całe życie, a nie paręnaście lat na szybko i wrak...
    Pozdrawiam i życzę wszystkim udanego dnia :)