a w przedszkolu...

Oliwier generalnie polubił przedszkole. Chętnie rano wstaje i opowiada po swojemu o swojej grupie. Z rana jest trochę nerwowo. Przed wyjściem do przedszkola musimy najpierw zrobić inhalacje z Pulmicortu, oklepać się wzajemnie ( hehe, najpierw ja klepie młodego, a potem fachowo młody mnie). Inhalacje nie są lubiane. Przed zawsze Oli musi sobie zakwilic ( rutynowo-obowiązkowo!), ale jak już nasza Medela zaczyna warczeć i maseczka jest założona, to jest wszystko gut. Pulmicort mamy na stałe, więc chcąc nie chcąc Oliwier będzie musiał zaakceptować te codzienne zabiegi.
Pani przedszkolanka mówila mi, że Oliwiera jest wszędzie pełno. Muszą być w pełnej gotowości, bo młody ma "motorek" w tyłku i jak wystartuje, to trudno mu się zatrzymać (broda już była klejona, na szczęście szwami bez igły). Zazwyczaj bawi się sam. Ostatnio odbierając go z przedszkola zamurowało mnie, bo przeczesywałam wzrokiem salę i mlodego nie było. Zdezorientowana zawołałam - "Oliś", no i dziecko wypełzło spod stołu, gdzie miało bazę samochodzików ;)
Oliwier, jak go odbieram, sam z siebie migiem układa zabawki, którymi się aktualnie bawi, po czym radośnie  podbiega z otwartymi ramionami wołając: "mamasia" :) I nie powiem-są to bardzo miłe chwile...

Posted in Etykiety: , |

0 komentarze: