Już tydzień mamy szpital w domu!

Najpierw zachorował Miłosz, bo juz w zeszłym tygodniu. Angina ropna-pewnie jeszcze z tydzień będzie się kurował. Potem Oliwier zaczął kaszleć coraz mocniej, wzmozyłam czujność, syropki poszły w ruch. Inhalacje 2 x dziennie ( normalnie raz). Niestety badziewie się rozwinęło. Pani doktor zapisała antybiotyk doustny. Młody go nawet polubił-zero problemów z jego strony. Problem pojawił się ze strony jego brzucha-obrzydliwe rozwolnienie, potem wręcz woda z dupki. Skończyło sie na dzisiejszej wizycie w Pogotowiu i zmiana antybiotyku na zastrzyki. Oliwier bardzo się bał zakładania wigo na żyłke. Ale zniósł dzielnie. Potem, jak pani pielegniarka mówiła, że "daje motylkowi pić" juz nie płakał, tylko obserwował.
za to wieczorem, kiedy przyszła pielegniarka do domu z zastrzykiem- to mlody tak sie rozpłakał, że chyba wszyscy sąsiedzi słyszeli. Biedaczek. Tłumaczyłam mu, ze teraz juz nie będzie bolało, ze tylko picie dla motylka przyniosła pielęgniarka, ale zagłuszył mnie totalnie. W polowie zastrzyku sie uspokoił, bo zauważył, ze faktycznie nie boli. Teraz śpi. Zastrzyki zaczęły dzialac, bo nawet nie musiałam zbijac temperatury, gdyz nie podchodzi wyżej niz 37,7.

Posted in |

0 komentarze: