Jak w kalejdoskopie...

Dzisiaj pobudka była o 5.34. Nie było jednak źle, gdyż Oliwier skupil się z rana na śpiewie solowym. Dopiero po jakiejś godzince zaczęło się ostrzej, więc musiałam się wynurzyć z cieplutkiej pościeli i zacząć nowy dzień. A nie należał on do łatwych, gdyż o każdą pierdołkę dzisiaj był lament i denerwujący podniesiony świdrujący tembre głosu. Na mnie to działa jak płachta na byka, ale staralam się być opanowana. Czy to pogoda tak zadziałała? Nie mam pojęcia, ale Oli zachowywał się okropnie. Psocił i śmiał sie jak głupi do sera. A humor zmieniał mu się jak w kalejdoskopie od złości, rzucania sie na podłog z byle powodu, po śmiech, potem płacz i znowu śmiech. Nie nadążałam dzisiaj za tymi rewelacjami.

Posted in |

0 komentarze: