Trochę się rozpisałam
Posted On czwartek, 26 lutego 2009 at o 21:24 by fasolikMoim marzeniem jest wyjechać z całą rodziną nad morze. Daleko od miasta, od hałasu. W jakieś ciche ustronne miejsce. Najlepiej nad ciepłe, bo wiadomo, tam zawsze jest pogoda i pieniądze, które się wyda jakoś mniej boleśnie odchodzą. Mam wielką potrzebę odpoczynku, ale takiego wspólnego. Zrobiłam się nerwowa i wybuchowa, a to niechybny zwiastun przemęczenia. Czekam na maj, mam pewien plan związany z naszym wyjazdem, ale na razie nie zapeszam, bo znowu mi nie wypali. Jak za dużo o czymś mówię, to mi to umyka. Więc, ciii.....
Skupię, się na Olim, a tydzień poprzedni mieliśmy dość urozmaicony. Z niedzieli na poniedziałek byliśmy w Rytlu u moich rodziców. Wtorek, wspopmaganie rozwoju, jak co tydzień zajęcia z panią Pauliną. Bardzo je sobie cenię, bo Oliwier lubi na nie chodzić i darzy sympatią swoja panią. Rozwija się tam wszechstronnie: rysuje, maluje rączkami, wykleja, tańczy, bawi się klockami itp. Całkiem miło spędza czas, a przy okazji się uczy. W środę mieliśmy luz. Za to w czwartek 19 lutego byliśmy wraz z Jasiem i Oliwierem na grach i zabawach terapeutycznych zorganizowanych przez wczesne wspomaganie. Było bardzo sympatycznie. Uczestniczyliśmy w wielu zabawach, np. z piłką ( turlanie do siebie), z plachtą ( Olemu sie bardzo podobało siedzenie pod nią), z wyciąganiem skarbów z pudełeczka... A po zabwie był czas na przegryzkę ciasteczek i zaspokojenie pragnienia. Dla mnie był to czas poznania nowych twarzy i dzieci, które tak jak Oli, chodzą na wczesne wspomaganie. Jest ich spora grupka: dzieci chodzące i nie chodzące, z autyzmem, z zaburzeniami emocjonalnymi , Oliś jako jedyny z FAS się tam pojawił, więc myślę sobie , że problem jest jeszcze u nas w powijakach. Chociaż znam takich, którzy tylko diagnozują dzieci dla samej krzyści posiadania zasiłku pielęgnacyjnego, bo po diagnozie i tak nic z dzieckiem nie robią. A szkoda, nie wiedzą, że działają przeciwko sobie, bo przy FAS czas diagnozy jest ważny(im szybciej, tym lepiej), jak i działania po diagnozie zalecane przez terapeutów, te są najważniejsze! Bo sami nie jesteśmy w stanie pomóc, trzeba zainwestować troche czasu i pieniędzy dla dziecka, które chcemy przygotować w miarę do normalnego funkcjonowania.
Z tego, co zauważyłam, to sporo znajomych i samych osób związanych z pedagogiką, problem FAS ignoruje. Chyba nie widzą zagrożenia, jakie ze sobą niesie takie dziecko, bo jak jest małe w miarę dobrze funkcjonuje, dla osoby z zewnątrz, która go spotyka raz na jakiś czas. Ja jednak widzę spore odchylenia przebywając z Oliwierem non stop color. Zwłaszcza w zachowaniu i kojarzeniu. W wydawaniu z siebie, ni z gruszki, ni z pietruszki dziwacznych kwików, pisków, które moga trwać i trwać, a potem nagle Oli przestaje i dalej sie bawi normalnie. W nagłych bezruchach, stoi i patrzy, nawet nie mrugnie, i nic do niego wtedy nie dolatuje. W niespokojnym płytkim śnie, gdzie wystarczy go tylko nakryć kołdrą w nocy, a on już się napina. Bardzo rzadko jest w śnie rozluźniony. Nawet we śnie trudno mu rozluźnić mięśnie. Ja sobie nie wyobrażam takiego snu u siebie. W pozycji dziwacznej, w jakiej lubi spać, na brzuchu, z nogami ugiętymi pod brzuchem, i rękami skulonymi pod ciałem, i głową skuloną. Na embriona, jak to mówią. Takie niby szczegóły, a ważne dla całości.
No i zapomniałabym dodać-Oliwier znowu kaszle i ma katar, kurde! Ten kaszel to nasza zmora, a wyniki w miarę dobre, tylko wyhodowało się w nosie Haemophilus influenze i Streptococcus pneumoniae, ale na to brał antybiotyk. No i AST (AspAt) ma 54, a norma jest do 35, ale nie wiem, co to znaczy. Chlorki tylko 25-Chwała Bogu, bo to już chyba wyklucza mukowiscydozę.
I te wiecznie powiększone węzły chłonne. Oli wygląda , jakby miał świnkę.W Bydgoszczy lekarz powiedział, że to infekcyjne, ale mnie to niepokoi, bo jakies takie wielkie są.
Znowu się inhalujemy 2 razy dziennie! Może się nie roziwnie ten kaszel.
zgodze sie z Toba bardzo gwaltownie, ze problem jest ignorowany. widze to po (nielicznych) blogach adopcyjnych.
pracowalam kiedys jako wolontariuszka w polskim DMD i 99% dzieci przeznaczonych do adopcji pochodzilo z rodziny alkoholikow, ale wtedy problem FAS nie byl znany, jednakze nie sadze, ze teraz DD w Polsce zaludniaja "prawdziwe" sieroty.
szkoda, bo wprawdzie wyleczyc dziecka nie mozna, ale mozna wiele zdzialac, aby ulatwic mu funkcjonowanie jak piszesz.
pisalam juz na moim blogu, ze ze mnie diagnoza sciagnela niejako napiecie. nie musialam sie wiecej "wstydzic" za zachowanie malej. teraz mowie prostu z mostu, ze mala ma Alcohol-Related Neurodevelopmental Disorder i ludziom szczeka opada. dodaje grzecznie, ze przeciez ona nie jest winna, ze ma takie dziwactwa;-)
a Olis sliczny jest!!:-)) kaszel u nas tez jest ciagle na topie, ale juz jest o niebo lepiej niz w zeszlym roku. zycze zdrowia Olisiowi!!