Zdjęcia nie są najlepszej jakości, robione z komórki. Oczywiście aparat nie był naładowany, bo wszyscy o nim zapomnieli. Był prawdziwy św. Mikołaj z wielkim workiem prezentów. Dzieci, jak zwykle miały dostać mniej prezentów, niż w zeszłym roku, a dostały więcej-tak jakoś wyszło, za to ja chyba byłam niegrzeczna, bo dostałam tylko 2 :( Oliwier z Jasiem bali się trochę konfrontacji z owym gościem w czerwieni, ale widok wielkiego wora rozładowal wszelki stres.
A dzisiejsza kolęda też zapisze się w pamięci, jako jedyna w swoim rodzaju, gdyż na kolację przyszedł do nas ks. Marek, który jest u nas wikariuszem w Parafii. Poruszaliśmy wiele tematów. Na końcu towarzystwo się tak rozochociło, że doszło do tego, ze Miłosz wyjął po roku nie uzywania flet z futerału i coś tam brzdąkał, Kacper ładnie zagrał kolędę na klarnecie, a ks. Marek próbował z fletu wydobyć dźwięk metodą: "dmucham tak jak w butelkę", hihi Szału nie było, ale dżwięk wydobył! Szkoda, ze nie zrobiłam zdjęcia, bo miał śmieszną minę.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz swoje uwagi, chętnie poczytam konstruktywne opinie nt. tego, co piszę :)
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.