Dzisiaj poszliśmy wszyscy razem na Mszę Św. do naszej Bazyliki. Oj działo się się sporo podczas tych niespełna 40 minut. Oliwier piszczał , kwękał, jęczał, a potem zmienił front i zaczął się tak dziwacznie śmiać ( takim wymuszonym dzikim śmiechem nienaturalnym), że mąż nie wytrzymał i zaraz po Komunii wyszedł z młodym do domu. Nawet ciastka i picie w kubeczku tym razem nie poskromiły Oliwiera przed popisem dla publiczności, jaką miał w kościele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz swoje uwagi, chętnie poczytam konstruktywne opinie nt. tego, co piszę :)
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.